Tak więc poza radosną uciechą ("hy hy, to co wy tam, siedzicie i gapicie się w ścianę?"), zaciekawieniem ("to robicie szpagat?") i zatroskaniem o nasze zdrowie psychiczne i afiliacje lajfstajlowe ("to jakieś parareligijne mumbo-jumbo dla panienek czytających Glamour i wymawiających to 'glamuuur'"), spotkało nas (a raczej Mężutka podczas mojej bytności w kibellu) pytanie, które pytanego strąciło pod stół. Mianowicie: "Czy po dwóch latach małżeństwa musisz już sobie sam robić laskę?"
Kurtyna. Bo naprawdę zabrakło mi słów.
Idę na jogę, może zrobię sobie laskę...
Ten pan pewnie może. Źródło: http://www.michellemyhre.com/2012/04/yoga-men.html |
PS. Ogłoszenie parafialne: ponieważ spisy blogów fungują, jak im się chce, wiernym PT czytelnikom ciekawym dalszych odsłon rekomenduję polubienie fanpejdża na stronie z fanpejdżami. Bo o dziwo ta strona z fanpejdżami funguje prawidłowo. Linki do świeżych wpisów będą, więc na bieżąco będziecie i wy.
Genialny humor postu :) Sama uprawiam jogę i też spotykałam się z różnymi reakcjami, ale to co Wy usłyszeliście jest druzgocące :/
OdpowiedzUsuńFitblog 'Positive Attitude Towards Life'
positiveattitudetowards.blogspot.com
Po prostu na przyjaciół zawsze można liczyć :)
Usuń