Już od tygodnia w Warszawie, a nawet nie miałam chwili żeby napisać. Ale urlop był piękny - nie wiem, jak to robimy, ale co rok wychodzi nam coraz lepiej:) Czeską Szwajcarię bezdyskusyjnie polecam wszystkim miłośnikom wędrówek po niezbyt wysokich górkach, lasach (powiedziałabym wręcz, lasach archetypicznych - ale jako dziecko miasta mogę się mylić), oraz osobom, którym nie przeszkadza, że czasem trochę popada i jest mgła. Genialny wyjazd. W ramach rekompensaty są grzyby w ilościach zatrważających:) No i fitness naturalny:) W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Berlin, gdzie mentalnie przygotowaliśmy się na warszawską hm, hm, estetykę.
Więc były górki
I były chmurki
A na to Czesi mówią "vyhlidka", że niby widok fajny...
Trochę jak w bajce
No i niebo nad Berlinem
I biegliśmy w berlińskim maratonie
Przez dziesięć sekund i w poprzek.
Ale za to szybko.
Mówiłam już, że polecam? :)
U mnie też po urlopach zawsze okazuje się nagle, że mam dużo do załatwiania ;) Piękne widoczki, aż znów bym udała się na wakacje..
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na positiveattitudetowards.blogspot.com
Piękne zdjęcia :) zazdroszczę takiego oderwania się od warszawskiej codzienności.
OdpowiedzUsuńTam tak pięknie, że zdjęcia same takie wychodzą:)
Usuń