poniedziałek, 15 października 2012

Joga z Moniką Kozłowską w Centrum Olimpijskim

Bardzo się cieszę, że dzisiaj udało mi się rozpocząć tydzień tak, jak chciałam - jogą z Moniką. Żadnych zepsutych pralek, żadnych odwołanych zajęć tym razem:) Zamiast tego - ciężka praca, ogromna satysfakcja i ulga dla kręgosłupa.

Na zajęcia do Moniki trafiłam w lipcu - przyszła na zastępstwo do Zdrofitu na Woli, do którego od jakiegoś czasu chodziłam na jogę regularnie. I od pierwszych zajęć poczułam różnicę - między jogą taką sobie a jogą dobrą, między nauczycielem takim sobie a nauczycielem rewelacyjnym. Monika prowadzi zajęcia w logiczny, spójny sposób, nie wprowadzając przy tym nerwowej atmosfery. Dostosowuje ćwiczenia do poziomu grupy - a jak wiadomo, poziom grupy wyznacza jej najsłabszy uczestnik - więc nie ma u niej takich numerów, że "teraz zrobimy coś trudniejszego, żeby bardziej zaawansowani się nie nudzili", jak u niektórych nauczycieli, do których chodziłam wcześniej. Joga to ciągła praca nad sobą, też nauka pokory - jeśli komuś się nudzi stanie w psie z głową w dół, to może joga nie jest dla niego.

Z logicznie zaplanowanych zajęć Moniki wynika jeszcze jedno - autentycznie można śledzić swoje postępy, co jest trudne w przypadku zajęć prowadzonych w przypadkowy sposób. Niedawno z zaskoczeniem skonstatowałam, że robię całkiem poprawnego wielbłąda - coś nie do pomyślenia jeszcze kilka tygodni wcześniej, bo nie dość, że z natury jestem mało elastyczna, to jeszcze na skutek siedzącego trybu życia mam przykurczone mięśnie.

Kiedy skończyło się sześciotygodniowe zastępstwo Moniki na Woli, po odwiedzeniu zajęć u nowego zastępstwa decyzja była prosta - ja chcę Monikę! W związku z tym porzuciłam Zdrofit Wola, do którego mam rzut beretem, na rzecz Zdrofitu Żoliborz, gdzie obecnie Monika urzęduje i do którego mam pięć razy dalej. Jako wartość dodaną traktuję fakt, że warunki tam są nieco lepsze - jest tylko jedna sala do ćwiczeń, dzięki czemu podczas jogi nie dobiega zza ściany radosna rąbanka. Chociaż muszę przyznać, że to u Moniki, właśnie na Woli, mimo rąbanki, udało mi się pierwszy raz naprawdę rozluźnić i wyłączyć podczas relaksu. Kolejny dowód na to, jaką różnicę robi dobry nauczyciel.

Kolejną zaletą Moniki - choć z rozmów w szatni dowiedziałam się, że niekoniecznie i wręcz przeciwnie - jest bezpośredniość. Faktem jest, że do klubu fitness na zajęcia czasem przychodzą dziwni ludzie - spóźniają się 15 minut i uważają, że wszystko jest ok, nie ćwiczą tylko sobie patrzą, twierdzą, że ćwiczenia nie zrobią "bo nie dadzą rady, na pewno, na pewno", gadają i tak dalej. Kolejnym faktem jest, że instruktorzy z reguły są bardzo mało asertywni i nie reagują (bo nie wiedzą jak, bo management klubu nie daje im in expressis verbis wytycznych, jak postępować w takich sytuacjach, bo rynek jest trudny i nie chcą stracić pracy, bla bla bla), przez co ćwiczący przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy i nie chcą, żeby coś się zmieniało w tej materii. Ale takie rzeczy nie u Moniki. UFO jest sprowadzane na Ziemię. Dzięki Bogu.

Z ogromnym zdziwieniem przeczytałam, że Monika uczy jogi dopiero od dwóch i pół roku, bo ma ogromną wiedzę odnośnie funkcjonowania ludzkiego ciała i korzyści, jakie przynosi joga, a do tego wspaniałe, profesjonalne podejście do uczestników zajęć. Ale to chyba po prostu kolejny dowód na to, że przeceniamy magiczną rolę "doświadczenia" i nie chcemy zaakceptować faktu, że niektórzy po prostu się nadają, a inni po prostu nie. I nie dotyczy to wcale tylko jogi. A raczej wręcz przeciwnie.

Gorąco polecam zajęcia u Moniki - poza Zdrofitem w Centrum Olimpijskim prowadzi jeszcze zajęcia w Nieporęcie i Białobrzegach.

[edit] Inne opinie o zajęciach z Moniką można przeczytać tutaj




9 komentarzy:

  1. To o mnie ten wspaniały wpis-to Miód- to potwierdzenie,że warto robić coś w zgodzie z sobą.....mimo ,że nie wszystkim się to podoba. Z całą stanowczością chcę powiedzieć:nie mam aspiracji, by moja osoba i sposób bycia wszystkim się podobały,jest to po prostu nierealne.
    Moja surowa , zdyscyplinowana postawa na zajęciach wynika z tego,że zależy mi na postępach osób przychodzących,chcę ich również uwrażliwić na to, jak postępują oprócz tych paru godzin w tygodniu podczas ćwiczeń. Chciałabym , by przenosili zdrowe/ dobre nawyki w codzienne życie .
    Poza tym jest tyle bylejakości, sztuczności, bezsensowności wokół, a ja nie chcę do tego się przykładać.... to , że prowadzę jogę w fitnesssssie wcale nie musi wpisywać się w stereotyp tego miejsca . pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAA....bym zapomniała to dziewczyna chodząca do mnie na jogę już dłuższy czas jakimś cudem znalazła tę opinię....i mnie nią poczęstowała....:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja już się nie mogę doczekać, kiedy wrócę na zajęcia:) Najpóźniej w grudniu, kiedy tylko się wyjaśni sprawa z talonami rekreacyjnymi marki Benefit u Mężutka. Ale i tak najwyżej kupimy karnety do Zdrofitu - bo na TAKĄ jogę po prostu warto. Pozdrawiamy obydwa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Joga jakoś mnie nie przekonuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję pięknie za polecenie zajęć z Tą niezwykłą osobą. Faktycznie, jedyna w swoim rodzaju. Tak trzymać, pani Moniko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też jestem fanką Moniki, chociaz musze sie przyznać, ze na początku tęskniłam za poprzednią instruktorką. Teraz jestem systematycznie 2 razy w tygodniu i bardzo sobie chwalę. Pozdrawiam i do zobaczenia na zajeciach w CO.

    OdpowiedzUsuń
  7. Beznadzieja !!!

    Monika Kozłowska to zwykła zołza która poza naciąganiem ludzi na kasę proponując innym prymitywne zajęcia z jogi nic sobą nie reprezentuję.
    Zajmuję się yogą,a uważa siebie za jakieś guru,serdecznie odradzam,jest masa innych instruktorów o niebo od niej lepszych.

    OdpowiedzUsuń