poniedziałek, 26 listopada 2012

I po maratonie :)

https://www.facebook.com/AzsWum
Zgodnie z zapowiedzią niedzielę spędziłam na III Warszawskim Maratonie Fitness. Wbrew oczekiwaniom wytrwałam do końca:) Za mną trzy godziny zajęć choreograficznych, godzina jogi, godzina zumby i dwie godziny (czterdziestopięciominutowe:) ) aqua zumby. Szczegóły niżej, natomiast w telegraficznym skrócie mogę powiedzieć, że było OK.

W hali sportowej na Polnej byłam po raz pierwszy i uczucia mam mieszane. Przede wszystkim obsługa rodem z poprzedniego systemu - panowie w szatni snują się niemiłosiernie, wykazując się niebywałą odpornością na rosnącą kolejkę, pan bramkowy-basenowy ryczy, żeby "zmienić klapki", w szatni basenowej upokarzające wierszyki w stylu "umyć nogi to za mało, umyj mydłem całe ciało". Bardzo to niefajne. Poza tym szatnie przy sali-hali maleńkie, nieergonomiczne, zupełnie nie przystosowane do tego typu imprezy, zwłaszcza, że rozsiadły się w nich studentki mające w wielkim poważaniu fitness, natomiast korzystające z możliwości odrobienia zaległości wuefowych za samą obecność. Chyba organizatorzy powinni to przemyśleć.

Hala świetna, wysoka, dobra podłoga. Mała sala okazała się salką konferencyjną; niski sufit - w rezultacie tragiczne powietrze. Basen jak dla mnie OK - chociaż nie chadzam, więc nie mam porównania. Ale maraton fitness to przede wszystkim okazja spotkania znajomych lub poznania nowych instruktorów - bo to nie nazwa zajęć, a instruktor stanowi o atrakcyjności zajęć, nawet w przypadku dość mocno ustandaryzowanych, takich jak Zumba czy programy Les Mills.

Co do samych zajęć...

LATINO DANCE, prowadzenie Tomek Choiński
Zajęcia choreograficzne w rytmach latino, czyli szlifowanie układu kroków przez całą godzinę. Świetne zajęcia, doskonale poprowadzone przez super sympatycznego instruktora utrzymującego świetny kontakt z grupą. Układ nie za prosty, nie za trudny - akurat, żeby z jednej strony być skupionym, a z drugiej dobrze się bawić.

G-STYLE, prowadzenie Ania Lipka i Marzena Walenda
Enigmatyczny G-Style okazał się wiadomo czym - w końcu ile stajlów na "g" mamy ostatnio na tapecie? Ale na szczęście nie było to markowanie jazdy na koniku przez całe zajęcia:) Po prostu Gangnam posłużył za finałowy podkład muzyczny do choreografii opanowanej podczas zajęć. Prowadzące sympatyczne, układ trochę nierówny - części przygotowane przez Marzenę zdecydowanie bardziej porywające.

AERO DANCE, prowadzenie Dorota Święćkowska
Czyli kolejna godzina choreografii fitnessowej - w sumie nie dziwię się organizatorom, że zastosowali taką inwencję w nazewnictwie (było jeszcze Latino Ladies i Crazy Dance), bo jak by to wyglądało, gdyby w planie połowę programu stanowiła np. "choreografia na podłodze":) Bardzo energetyczna, bezpośrednia prowadząca, fajny układ. 

JOGA, prowadzenie Eugeniusz Markiewicz
Przede wszystkim - brak sprzętu. W sali było kilkanaście plastikowych karimatek, okrutnie śliskich i nieprzyczepnych. Czyli zdecydowany minus, jednak natury organizacyjnej. Natomiast co do zajęć, uczucia mieszane. I tak - z jednej strony bardzo sympatyczny nauczyciel, z pewnością dysponujący ogromną wiedzą i praktyką. Z drugiej - bardzo dziwny program zajęć. Pranajama jakoś nie wydaje mi się odpowiednia na maraton, na który przychodzą osoby, które z jogą nie miały niewiele styczności - a sądząc po tym, że prawie wszyscy byli w butach, była to większość. Asany - świeca, pług i stanie na głowie - to nie są pozycje dla początkujących, nie wspominając już o tym, że pozycje odwrotne mogą być szkodliwe. Przynajmniej mnie tak uczyli. Zresztą prowadzący chyba się zreflektował, że nie do końca przemyślał te zajęcia, bo mniej więcej od połowy gęsto się tłumaczył. Reasumując - nie podobało mi się. Nie wiem, może mam jakieś dziwne opory - w końcu nie oczekuję, że na maratonie na zajęciach choreograficznych będzie układ składający się ze step touch - cztery kolana - mambo chasse, bo może przyjść ktoś mniej zaawansowany. Ale mimo wszystko wydaje mi się, że joga to nie jest zwykła gimnastyka. Podczas zajęć choreograficznych najwyżej się na kogoś wpadnie, jak się zagapi.

ZUMBA, prowadzenie Edyta Nowak (zamiast zapowiadanej Natalii Krzemieńskiej)
Zumba to Zumba, przedstawiać nie trzeba:) Edytę spotkałam już wcześniej, podczas jakiegoś zastępstwa. Bardzo sympatyczna, pełna energii instruktorka, może tylko układy zbyt podskakiwane a za mało taneczne jak dla mnie.

AQUA ZUMBA, prowadzenie Edyta Nowak i Agnieszka Tertel
To moja pierwsza przygoda z Zumbą w wodzie, natomiast niepierwsza z aqua aerobikiem jako takim - były to moje absolutnie ukochane zajęcia w szwedzkim IKSU, chodziłam na nie prawie codziennie, szczególnie chętnie na bardzo intensywny aqua boxing. Pierwsze wrażenia (ale po dwóch godzinach) są mieszane. Przede wszystkim, ponieważ muzyka jest zumbowa, czyli szybka, dość trudno wykonywać ćwiczenia w zadanym tempie, znacznie trudniej, niż na typowym aqua aerobiku. Z drugiej strony, zgodnie z filozofią Zumby, taka muzyka jest znacznie fajniejsza niż typowa aerobikowa rąbanka. Widziałam, że wszyscy uczestnicy dobrze się bawili. Kiedy panie puściły niemiłosiernie eksploatowane na Zumbie discopolo, radosne dźwięki informujące, że "ja uwielbiam ją" ściągnęły nawet pana ochroniarza:)
Natomiast słabo mi się robiło, kiedy patrzyłam na instruktorki i myślałam o ich biednych kolankach - wiadomo, że to co łatwo się robi na powierzchni, sprawia trudności w wodzie (na przykład obrót) i na odwrót (tu przykładem mogą być podskoki - w wodzie stawy są odciążone, więc podskoków prawie się nie czuje) - a prawie całe układy były prezentowane przez instruktorki na stojąco, bez markowania skakania w siedzeniu na ławce. Nie jestem pewna, czy chcę to wspierać swoją obecnością na takich zajęciach. Same instruktorki bardzo fajne:)



2 komentarze: