wtorek, 20 sierpnia 2013

Znów mnie naszło na wspominki - IKSU

W ramach opisywanych ostatnio porządków w domu rodzinnym poza Vaderkiem znalazłam też grafik zajęć ze szwedzkiego klubu IKSU, do którego chodziłam w 2008 roku, i od którego wszystko się tak naprawdę zaczęło (sorry, Vaderek, to nie twoja zasługa). Minęło pięć lat i takiego miejsca jak IKSU w Polsce nadal nie ma. Bo w IKSU, poza sekcjami stricte zawodniczymi, grami zespołowymi, ogromną siłownią i pływalnią, była rozległa oferta zajęć rekreacyjnych, w wymiarze jakichś 200 godzin tygodniowo, oczywiście wszystko pod jednym dachem.

Czy IKSU miało jakieś minusy? Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że kilka. Jeden z nich to to, że przez cały semestr każdy z instruktorów prowadził swoje zajęcia z taką samą choreografią, nie tylko programy licencyjne jak Body Pump czy Body Balance, ale wszystko, nawet aqua boks czy afro. Wtedy byłam bardzo początkująca (a i szwedzkiego nie znałam tak dobrze) i było to dla mnie zaletą - teraz raczej niekoniecznie by mi się uśmiechało robić ten sam układ na stepie przez kilka miesięcy (z drugiej strony instruktorów było wielu, więc nie było się skazanym na jednego wraz jego układem).

Kolejną, może nie wadą, a różnicą, było pozycjonowanie klubu w świadomości użytkowników, co zauważyłam zresztą dopiero po powrocie do Polski - u nas kluby w znacznej części chcą uchodzić za coś elitarnego. Stąd właśnie te designerskie umywalki, w których nie da rady umyć rąk żeby się nie zachlapać, gipsowe kolumny doryckie, czy szampon w dystrybutorach ("i klubowicze mogą korzystać z szamponu!"), po którym włosy 90% populacji przypominają pakuły. Takie sadzenie się na elitarność bardzo szkodzi, bo z reguły idzie w parze z kompletnym brakiem jakości utrzymania stanu pierwotnego - nikt nic nie robi ze stłuczoną umywalką, w żłobieniu kolumn zalega kurz, szampon jest najpodlejszego sortu, jeśli w ogóle jest w tym dystrybutorze. Razi to tym bardziej, że miało być TAK elegancko.

Tak mnie natchnęło na wspomnienie IKSU i przyrównanie go do ĄĘ klubu w Centrum Olimpijskim, gdzie przez dwa tygodnie drzwi do kibla stały oparte o ścianę, bo nikt nie miał czasu ich na nowo zamontować.



2 komentarze:

  1. 200 godzin zajęć :-0 O kurczę, taki klub to marzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do tego pływalnia i siłownia na trzech piętrach... Ech, piękne to były czasy...

      Usuń