piątek, 9 listopada 2012

Update i dieta paryska

Wróciwszy. Z planu aktualizacji blogaska nic nie wyszło z przyczyn oczywistych - Paryżewo jest miastem okrutnie absorbującym, o czym kompletnie zapomniałam, naiwnie deklarując, że coś napiszę. Ale poprawię się już wkrótce, ino się nieco odsmarczę, bo coś się niestety przyplątało.

Cóż mogę powiedzieć - pięknie było. Na Trocadero niezmiennie tłumy idiotów podtrzymują wieżę. Jak również piramidę przy Luwrze. Stacja metra Franklę Roosevelt nadal bawi. Podobno na Trocadero był pan Gangnam Style - nie wiem, nie widziałam. Ale za to widziałam z dziesięciu identycznych. Przed Giocondą dziki tłum, a w malarstwie flamandzkim nikogusieńko. Orsaya odnowili, ale pociągi nadal nie jeżdżą. Są jeszcze naiwni, którzy próbują wygrać w trzy kubki na Montmartrze.

Dieta paryska w postaci setek bagietek, miliona serów oraz hektolitrów cydru w połączeniu z maratonami po muzeach, bulwarach i parkach dała efekty zgodne z przewidywaniami - kilo w dół oraz przyjemny luz w dżinsach. A ile przy tym radości :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz