czwartek, 14 listopada 2013

Bladym świtem, w samo południe

Ostatnio dużo czasu spędzam na przeróżnych stronach klubów fitness, szkół jogi, centrów tańca i tak dalej - z całej Polski. Poza tym, że są to pasjonujące i niezwykle pouczające wycieczki, to czasem ogarnia mnie potworna zazdrość, na widok porannych zajęć, które rzeczywiście odbywają się rano.

Chociaż od tak zwanego zawsze wykonywałam wolny zawód (a ostatnio nawet zostałam przedsiębiorcą:D), jakoś nigdy nie miałam wystarczającej motywacji do regularnego chodzenia na poranne zajęcia, które w mojej okolicy odbywają się o 9 lub wręcz w pół do dziesiątej. Owszem, czasem się przejdę, ale zawsze nachodzi mnie refleksja: dla kogo to jest? Powiedzmy taka joga: dwie godziny, do 11. Plus prysznic, ubrać się. Robi się południe. Do którego to południa nie zrobiłam NIC - joga nie była przerwą w pracy, bo przecież nie będę pracować przed, to po prostu takie powolne, leniwe rozpoczęcie dnia. Który dramatycznie się skraca, bo zupełnie inaczej pracuje mi się w pustym mieszkaniu czy domu, niż z sąsiadem tłukącym garami itepe - wiem, wiem, powinnam zamieszkać w lesie.

Reasumując, mimo nienormowanego czasu pracy, nie mogę sobie na to pozwolić.

Brakuje mi zajęć porannych - takich na siódmą.
Fajne byłyby też zajęcia lunchowe, właśnie jako przerwa w pracy.

Jak to jednemu miłemu panu manago zasugerowałam, to mi powiedział, że korki są rano. Nie drążyłam, chociaż po mojemu korki na siódmą są mniejsze niż korki na dziewiątą. A sugestia była za ciężkie złotówki.
Strach pomyśleć, co by było w ramach gratisowego feedbacku od klienta.

Ale za to z miłych akcentów - odmłodziłam się o dekadę. Znaczy się - zrobiłam dziesięć sesji callaneticsu.
Nie wiem, jak to się stało, ale zniknęły muffin topy. Nie wiem gdzie.
I zmieściłam się w spodnie, które czekały na tę okazję od dwóch lat, kupione na oko.
Coś niebywałego.
Nie mierzę się miarką ani wagą.
Więc musicie uwierzyć na słowo.

Rzadko piszę, bo hołubię mój projekt.
Który - mam nadzieję - i wam się przyda.

2 komentarze:

  1. Ojjj, faktycznie słabo, że nie ma u Ciebie porannych zajęć - faktycznie, takie zajęcia o 9 czy 10 strasznie rozwalają dzień... Kiedyś chodziłam na takie, potem jeszcze sauna, i w zasadzie dla mnie dzień był skończony, już nic mi się nie chciało później robić...

    OdpowiedzUsuń