niedziela, 27 kwietnia 2014

10 rzeczy, jakich nie usłyszysz od dobrego instruktora fitness na zajęciach


Słowo to jedno z narzędzi pracy instruktora fitness. Często nieumiejętnie wykorzystywane - a szkoda, bo niuanse stanowią o odbiorze treści. Co ciekawe, często nie uświadamiamy sobie tego na poziomie świadomym, natomiast podświadomie z jakiegoś powodu odrzuca nas od jakiegoś instruktora - bo za słowami idą konotacje.

Zestawienie moje, kolejność dowolna.
  1. "Czerwone spodenki, noga wyżej!"

    Czyli wuefista w klubie fitness. Olewanie starej zasady, by chwalić publicznie, a krytykować w cztery oczy, wbrew intencjom (bo mimo wszystko zakładam, że intencją jest doping i motywacja) ani nie motywuje, ani nie dopinguje do podnoszenia tej nieszczęsnej nogi wyżej, za to porządnie zniechęca do instruktora. Jeszcze gorzej, jeśli kierowane jest do osoby obecnej na zajęciach po raz pierwszy. A do tego powtarzane po wielokroć.
  2. "Lato idzie / Tyłek sam się nie zrobi / To ćwiczenie spala mnóóóstwo kalorii"
    Czyli sugerowanie na każdym kroku, że wszyscy przychodzą na zajęcia, żeby schudnąć, i to w ramach lemingowatego zrywu na dwa miesiące przed wakacjami. Drodzy instruktorzy, gdyby tak było, to przez 10 miesięcy nie mielibyście co robić:) Serio, większość osób obecnych na sali nie jest zainteresowana krótkoterminowymi celami - po prostu lubią taką formę spędzania wolnego czasu. Że o wydawaniu swoich pieniędzy nie wspomnę. I myślę, że nie za wiele jest masochistów, którzy wydają swoją własną kasę, żeby słuchać o (rzekomo swoich) zwiędłych pośladkach i sflaczałych ramionach.
  3. "Jest super! Jest super! Jest super!"
    Czyli zacięta płyta. Chyba każdy od czasu do czasu łapie jakieś powiedzonka, których później nadużywa. Ja na przykład poza brzydkimi wyrazami nadużywam "no proszę cię" i "wiesz o co chodzi". A wy? :)
    Do instruktorów z kolei przyczepiają się określone formy motywowania. I przyklejają się na stałe. I przestają motywować, za to denerwują jak nie wiem co - kiedy po raz fefnasty podczas zajęć słyszę "Jest super!", "Ale ogieeeeń!", "Kciukaski!", do tego za każdym razem podane z tą samą modulacją... Motywacja - tak, rutyna - nie.
  4. "..."
    Czyli instruktor milczący. Poza instrukcjami nie dodaje nic od siebie. Oczywiście nie chodzi o to, żeby paplać bez opamiętania, jednak zawsze można urozmaicić liczenie powtórzeń elementami motywacyjnymi, informacyjnymi czy rozrywkowymi, w odpowiednich proporcjach.
  5. "Co tak mało?!"
    Klasyk z zajęć z obciążeniem, czy to sztang, rowerów, czy innego ustrojstwa. Na milion sposobów (lub na co najmniej pięć) można zaproponować w delikatny sposób zmianę obciążenia na większe (bo w istocie, pięć ćwierci kilograma to naprawdę niedużo), natomiast z nieznanych mi powodów instruktorzy często wybierają właśnie metodę motywowania przez zawstydzanie. Otóż nie dość, że to nie działa - to irytuje jak mało co. I naprawdę nie każdy ma ochotę zwierzać się instruktorowi i całej sali przy okazji, że wprawdzie cztery dni temu przeszedł dłutowanie ósemek, ale tak go nosiło, że zaraz po zejściu opuchlizny przyszedł na zajęcia, tylko że nie chce, żeby rana się otworzyła, więc sobie w kąciku porobi przysiady z lżejszą sztangą. Czy coś w ten deseń.

    Poznajesz już swojego instruktora? A może masz szczęście i instruktora idealnego? Podziel się swoją opinią z innymi tutaj. Trzeba założyć konto, ale zajmie to tylko chwilę:)
  6. "Nie lenimy się!"
    To dodatek lub zamiennik do punktu 6. Bliski kuzyn punktu 1. Spadkobierca wuefisty. To że ktoś WYGLĄDA na takiego, który cośtam zrobi, wcale nie znaczy że a) tak jest, a jeśli nawet, to b) niekoniecznie o tym wie. Motywowanie to rola instruktora - i dużo lepiej wykorzystywać wzmocnienie pozytywne niż negatywne.
  7. "To nie pupomania / joga / ..."
    Czy to kolega wuefisty, nauczyciel biologii? :) Bo wiecie, biologia jest najważniejsza, to co wam zadali na innych przedmiotach jest nieważne, tylko biologia się liczy. Ach nie, to przecież matematyka, matematyka królową nauk! I tak dalej w ten deseń.
    Instruktor nie powinien deprecjonować innych form aktywności - zwłaszcza tych dostępnych w tym samym klubie. Ani tym bardziej innych instruktorów, o czym poniżej.
  8. "Kto was tego nauczył?"
    Krytyka innych instruktorów / klubów. Specjalność instruktorów na zastępstwie. Zapewne w dobrej wierze i w celu zbudowania naprędce swojego autorytetu - w rzeczywistości podkopywanie zaufania do branży w ogóle (bo skąd czerpie taka branża, w której każdy "specjalista" mówi coś innego?).
  9. "Bo tak"
    Często współwystępująca z punktem 8. odpowiedź na pytanie, dlaczego mamy wykonywać to ćwiczenie inaczej i brońciepanie nie tak, jak zawsze. Taki komunikat powinien uruchamiać lampkę ostrzegawczą. I to jest naprawdę powód, żeby uciekać z krzykiem. Bo zajęcia z osobą o przerośniętym ego, za to z brakami w wiedzy technicznej mogą prowadzić do poważnych problemów. Serio.
  10. "@#$%^&!"
    Żaden, absolutnie żaden powód nie jest dostatecznie dobry, żeby podczas zajęć kląć. Ani zepsuty sprzęt, ani zapominana płyta, ani irytujące zachowanie uczestnika zajęć. Dodam, że we wszystkich trzech przypadkach zdarzyło mi się słyszeć bluzgi z ust instruktorów. Niewyobrażalne. I niewybaczalne.
Czy dodacie coś od siebie do tej listy? Jestem bardzo ciekawa!

PS. Nowy layout ukradł mi facebookowe pudełeczko - jeśli chcesz obserwować moje wpisy, zapraszam tu :)

5 komentarzy:

  1. o tak! Najczęściej można spotkać się z pkt 1... noga wyżej, pupa niżej, kolano na zewnątrz, stopa flex (a niekoniecznie trzeba wiedzieć co to) itp... Zamiast podejść i pomóc, pokazać, przestawić to drze się taki instruktor przez całą salę... A najgorsze jest to, że często i tak nie wie się co robi się źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też to jest największy minus - pierwszy, jaki przyszedł mi do głowy. I masz rację, bardzo często instruktorzy bardzo nieumiejętnie się komunikują, klepiąc po prostu wyuczone formułki, których nie potrafią dostosować do możliwości - również percepcyjnych - grupy!

      Usuń
  2. SO true! Ja bym jeszcze dodała wszelkiego rodzaju narzekania instruktorów... W końcu ich zadanie to poprawa humoru innym - a nie skupianie się na sobie i swoich problemach. A ja zawsze czuję się głupio, jak instruktorka wyjeżdża z jakimiś żalami na swoje zdrowie, na chłopaka - w końcu to nie jest moja koleżanka, a muszę tego słuchać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja :) Tylko że repertuar może być na tyle bogaty, że trudno mi było wybrać jakiś typowy tekst:)

      Usuń
  3. To, co mnie drażni najbardziej to nie tyle słowa, a to, że w większości w ogóle nie korygują błędów. Chodziłam na zajęcia do Calypso na Woli i Zdrofitu w kilku lokalizacjach i zaobserwowałam m.in:
    - 90% ćwiczących szkodzi sobie , ale instruktor w ogóle nie poprawia
    - nie zwraca uwagi an to, że większość ładuje sobie większe obciążenie żeby poszpanować, ale nie potrafi wykonać żadnego powtórzenia porządnie
    - instruktorzy ćwiczą tylko tyłem do grupy - zero komunikacji z ćwiczącymi i budowania fajnej atmosfery zajęć
    - instruktorzy robią sobie trening zamiast zająć się klientami

    Obawiam się, że tak jest w wielu klubach, a ludzie są kompletnie tego nieświadomi i celem jest dla nich tylko to by się spocić. Jak wychodzi babka z zajęć mokra i wszystko ją boli tzn, że było super;)

    OdpowiedzUsuń