Po zajęciach szybko się wyjaśniło, na cóż jej to było. Otóż cały skład został zagoniony pod ścianę, poinstruowany, żeby dobrać sobie sprzętu, wypiąć się i wyszczerzyć, gdyż robiona będzie focia na fejsbuka. Gdyż ponieważ po co ćwiczyć, jeśli nikomu tego nie pokażemy. Zwinnie jak nie ja opuściłam cichaczem tę kunstkamerę i oddałam się rozmyślaniom.
Czy naprawdę ktoś myśli w ten sposób?
Czy naprawdę instruktor może myśleć w ten sposób?
A ktoś, kto chodzi na fitness?
Jakiś czas później, w zupełnie innym miejscu - i kiedy myślałam, że jestem już odporna i nic nie jest w stanie mnie ruszyć, w temacie słitfociania przynajmniej - spotkało mnie coś zdecydowanie bardziej. Otóż tym razem ustawianie się do fociania zajęło jakieś dziesięć minut. Na początku zajęć. Zarówno w wykonaniu instruktorki, jak i ćwiczących.
Nie kumam, no po prostu nie kumam.
Informuję też przy okazji, że na moim blogasku słitfociów NIMA. Jakby ktoś jeszcze nie zauważył.
fajnie tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to nienormalne, że ludzie robią zdjęcia na fitnesie czy siłowni. Takie zajęcia są po to by ćwiczyć, a nie promować sie poprzez zdjęcia z klientami. Najlepiej znaleźć takie miejsce, gdzie takich rzeczy się nie robi :)
OdpowiedzUsuń