wtorek, 19 marca 2013

Upiory w saunie

Kończy się właśnie moja pierwsza od pięciu lat zima bez sauny - bardzo zła zima, trzeba dodać. No niestety, ze względu na perturbacje związane z brakiem karty Benefit i koniecznością wyboru rozwiązań doraźnych, całą jesień i zimę spędziłam z dala od saun, co przypłaciłam czterema czy pięcioma infekcjami - to bardzo dużo, bo odkąd sauna pojawiła się w moim stałym repertuarze, nie chorowałam wcale, co najwyżej przyplątywał się jakiś katarek, który po sesji w saunie znikał momentalnie.

Dlatego też po odzyskaniu względnej wolności skierowałam swoje kroki do sauny. A tam szok. Dodam tylko, że sauna damska, zlokalizowana w głębi szatni. Jedna laska siedzi w kostiumie kąpielowym. Druga laska zawinięta w ręcznik, a spod ręcznika wystaje bieliźniany stanik. Stopy się na ręczniku nie zmieściły, więc leżą sobie po prostu na półce. Trzecia laska, jeszcze czerwona po jakimś TBC czy innym TMT, zrzuca ciuchy, zawija się w ręcznik i wchodzi do sauny.

Ludzie kochani. To nie tak się robi.

Troszeczkę (ale w sumie i tak nie za bardzo) rozumiem histeryczne podejście do koedukacyjnych saunariów, w końcu jest to jakaś nowość w tym naszym kołtuńskim kraju, w którym wszystko wszystkim kojarzy się z seksem. Wystarczy zajrzeć na dowolne pytanie o saunę na kafeterii czy innym pokrewnym portalu wymiany informacji przez, nazwijmy to umownie, młodzież młodszą - można się stamtąd wywiedzieć na przykład, że mężczyźni niemający erekcji w koedukacyjnej saunie bardzo się tego wstydzą. I inne takie. Można odnieść wrażenie, że uczestnikom tamtejszych dyskusji wydaje się, że sauna to jakiś klub dla swingersów.

Tylko że nie jest to obowiązkowe. Jak ktoś nie lubi opery, to do opery nie chodzi. Jak ktoś nie lubi saun koedukacyjnych, to niech chodzi do damskich/męskich. Albo niech w ogóle nie chodzi.

Do pewnego stopnia jestem też w stanie zaakceptować histeryczne podejście do własnej nagości objawiające się przebieraniem w następujący sposób: najpierw zdejmuję kurtkę, potem stanik, potem zakładam stanik sportowy, zdejmuję bluzkę, ale tylko przez głowę, potem zakładam koszulkę i wreszcie zdejmuję bluzkę. Dziwne to dla mnie i wygląda na okrutnie kłopotliwe, ale to nie mój problem. Bardziej denerwuje mnie parada w kompletnym rynsztunku po prysznic i rozdziewanie się dopiero w kabinie, bo kolejki się przez to robią straszne (w końcu po prysznicu należy się na powrót ubrać, też w kabinie), ale już trudno się mówi.

Natomiast korzystanie z sauny (mówię tu cały czas o tzw. saunie fińskiej, czyli suchej, w której suma temperatury i % wilgotności oscyluje wokół 110) wiąże się z określonymi wymogami natury higienicznej, dla komfortu własnego i innych użytkowników. Jeśli ktoś chce siedzieć w ciuchach w saunie, to proszę bardzo, ale we własnej, mi tam nic do tego. Jak dla mnie, może się nawet ubrać w czapkę uszankę, wziąć ze sobą pół litra i śpiewać hity radia eska na cały regulator. Natomiast w saunie publicznej obowiązują pewne standardy.

Po pierwsze, przed wejściem do sauny należy wziąć prysznic, w celu zmycia z siebie potu, kurzu oraz aplikowanych wcześniej kosmetyków. W celach higienicznych i po to, żeby odblokować pory.

Po drugie, do sauny nie wchodzimy w ubraniu, i nie ma tu większego znaczenia, że przynosimy "specjalne" ubranie do sauny, na przykład ten nieszczęsny kostium kąpielowy. Mimo przebywania w temperaturze ok. 100 stopni ciało ludzkie nagrzewa się tylko do ok. 40 stopni, w przeciwieństwie do tekstyliów oraz plastikowych i metalowych elementów, które nagrzewają się okrutnie i parzą. Ponadto owinięte ciało, izolowane ręcznikiem czy prześcieradłem, mimo że nie nagrzewa się tak jak powinno, poci się równo, a pot wsiąka z powrotem w skórę. Ani to mądre, ani zdrowe, bo można dostać potówek.

Po trzecie, w saunie siadamy na ręczniku i również na ręczniku pozostawiamy swoje odnóża.

Po czwarte, płyny uzupełniamy dopiero po zakończeniu seansu w saunie - dolewanie ich w trakcie nie pozwoli na optymalne oczyszczenie się organizmu.

Na deser filmik o saunowaniu w języku germańskich oprawców, bardzo pouczający, mimo że okraszony muzyczką i głównymi bohaterami rodem z soft porno.



3 komentarze:

  1. Jestem studentką fizjoterapii ...zgadzam się do sauny nie wchodzi się w ubraniu ani w ręczniku !
    Dlatego powinny być sauny dla nudystów -czyli dla nas i dla tych ,którzy siedzą zawiązani po uszy w ręcznikach ,strojach i innych cudach :)
    Mądry blog i mądra wypowiedź na pewno przydatna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa! Ja jednak myślę, że sauny dla tekstylnych powinny znajdować się w ich prywatnych bunkrach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny wpis, zgadzam się w 100% co do saun

    OdpowiedzUsuń