piątek, 26 kwietnia 2013

I na zajęciach był PAN...

...powiedziała z wypiekami na twarzy jedna pani na fitnessie, dzieląc się swoimi wrażeniami z pilatesu w jakimś klubie. Dwie inne panie też się wielce zadziwiły. A instruktorka, która akurat przechodziła obok, skwitowała: "No i co, w końcu Pilates też był facetem!".

Argument jak dla mnie taki sobie, natomiast podejście - rzadkie i zacne.

Może już skończymy z tym genderowaniem dostępu do sali fitness, co? Może przestaniemy bombardować facetów na zajęciach "ukradkowymi" (w cudzysłowie, bo ukradkowe są one tylko w naszym mniemaniu) spojrzeniami, sprawdzającymi "jak on sobie, bidulek, radzi"? Mężutek wyznał mi, że gdy wybrał się kiedyś beze mnie na jogę w miejsce, w którym ja się nigdy nie pokazywałam, od razu znalazła się koło niego grupa interwencyjna, pokazująca gdzie są kocyki, paseczki ("ojej, a pan ma swój, jaki ładny!"), żeby się biduś nie zgubił przypadkiem.

Może przestaniemy uważać, że facet na fitnessie to jakiś (a) dziw natury, (b) podejrzana sprawa, (c) zagubiony robaczek, (d) casanova za trzy pięćdziesiąt. Owszem ludzie są różni i z różnych pobudek chodzą na fitness. Na przykład niektórzy chodzą pokazać jak ślicznie wszystko robią. Napisałam "niektórzy"? O, pardon, powinno być "niektóre". Ale nieważne, do adremu. Więc ludzie są różni i tak dalej, ale dlaczego tak trudno jest przyjąć najprostsze rozwiązanie: ludzie chodzą na fitness, bo pomaga on im osiągać założone cele, jest doświadczeniem społecznym, pobudza do pracy nad sobą, jest fajny po prostu?

Ludzie, czyli kobiety i facety.



5 komentarzy:

  1. To prawda panowie zawsze wywołują poruszenie na zajęciach:) Zawsze daje im ogromny wycisk, żeby przestali myśleć o fitnessie jak o gimnastyce dla starszych pań;)

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż tak samo reaguje się na facetów na fitnessie jak na kobiety na siłowni. może w większych siłowniach nie ma problemu, ale wejdź tu babo do strefy siłowej w mniejszej siłowni.. miałam ciężko się przełamać, faceci na siłowni mają w sobie jakiś impuls rywalizacji i kobieta im to wszystko burzy. muszą cały czas patrzeć czy przez przypadek nie robisz czegoś źle, żeby potem skwitować Twoje błędy spojrzeniem pt. "no baba, baba". oczywiście spojrzenia te także ciężko nazwać ukradkowymi.. ale jak już się przełamałam to wchodzę miedzy facetów bez wahania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a z drugiej strony jak ja poszlam kiedys na silownie, gdzie byli sami faceci to tez dziwnie na mnie patrzyli;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój post miał na celu zwrócenie uwagi na to, że same uciekamy się do postępowania, jakie nam się nie podoba - w końcu korzystamy z siłowni mimo "dziwnych spojrzeń"i niezależnie od tych spojrzeń, bo chcemy to robić, natomiast chyba oczywiste jest, że byłoby milej, gdyby ich nie było. I vice Wersal, że tak powiem.
    Jak napisała Agata, faceci na zajęciach mają okazję przekonać się, że fitness to nie jest jakieś pitu-pitu, można to wykorzystać i przenieść na wyższy poziom, bez powielania archaicznych podziałów na sferę kobiecą i męską.

    OdpowiedzUsuń