piątek, 28 marca 2014

Na szybko

Uprzejmie donoszę, że jeszcze żyję. Bardzo mi miło z tego powodu.

Z pewnym zaskoczeniem stwierdziłam, że blog też żyje - myślałam że dziesiątki komentarzy zapewniających mnie w pięciu językach o niezwykłej przydatności moich wpisów są koronnym dowodem na naturalną śmierć bloga, a tu patrzę w statystyki i widzę po 400 wejść dziennie. Hm, nieźle sobie radzi, jak na zaniedbane dzieciątko. Ale chyba po informacji o nowych posunięciach BS (swoją drogą, kiepski skrót, bardzo kiepski...) zainteresowanie tematem odżyło, no i McFita otworzyli (a ja jeszcze nie miałam czasu się przejść).

Od czasu ostatniego posta:

  • pracuję dużo za dużo. W sumie praca i nie-praca mi się zlewa w jedno. Ale sama tego chciałam :)
  • rzuciłam jedzenie glutenu. Na próbę, do Wielkanocy. Sprzyja to na pewno bardziej urozmaiconej diecie. No i w istocie coś jest w stwierdzeniu, że chleb to pierwszy fastfood - bo cóż jest prostszego, niż kanapka... Na pewno jedzenie większych ilości kaszy jaglanej (której dotąd używałam przede wszystkim jako środka na katar) mi nie zaszkodzi. 
  • niedobory energetyczne zaczęłam dopinać orzechami. Polecam od czasu do czasu machnąć sobie SuperTrackera - jest to bardzo fajne, hamerykańskie narzędzie rejestrujące kaloryczność posiłków wraz z rozbiciem na grupy produktów. Ja od czasu do czasu notuję sobie przez 3 dni swoje posiłki - i wyciągam wnioski. Racjonalizatorskie.
  • A co do orzechów, to najbardziej lubię nerkowce, potem pistacje, na końcu włoskie. Laskowe - moje ukochane z dzieciństwa - w ogóle mi nie podchodzą.
  • wybrałam się na zajęcia flow joga i bodybalance - szczegóły dostarczę już wkrótce :)
  • jeszcze do końca miesiąca trwa na Fitbuku konkurs dla recenzentów - wystarczy dodać 10 recenzji klubów, instruktorów lub miejsc, żeby dostać Torbę Recenzenta. W kwietniu też będzie konkurs, ale na zupełnie innych zasadach - a teraz nagrody są gwarantowane :) Warto więc zrobić przegląd swoich fitnessowych doświadczeń - dodać opinie - i zgłosić się po torbę!

3 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam nerkowce i pistacje:) A włoskich nie lubię, szkoda, bo zdrowe...

    OdpowiedzUsuń
  2. to dobrze, ze jeszcze zyjesz hihi ;)

    OdpowiedzUsuń